piątek, 21 lutego 2014

Urodziny

#ZPamiętnikaHery
  Freddie tak szybko rośnie. Niedawno skończył 5 lat, czyli zostało mu jeszcze sześć lat. Jest zawsze uśmiechnięty. Dlaczego nie mogłam go zatrzymać? Och, Zeus by się zgodził... Nie, to było niebezpieczne, jeszcze on by się dowiedział. Zakradłam się do niego i oto co przeżyłam. Najlepiej zacznę od początku:
Był ciepłu,letni dzień. Słońce wschodziło na horyzoncie. Freddie bawił się na dworze, śmiał się. Podeszłam bliżej i zobaczyłam cień...Apopisa. Chciałam krzyczeć: ,,On nie może!'',, Przecież jest za młody!'', ale powstrzymał mnie. Przyciągnął do siebie i pocałował. Co on wyrabia?! Odsunęłam się.     - Puść mnie - powiedziałam.
- Nie mam takiego zamiaru - uśmiechnął się łobuzersko. - To nasz synek? -zapytał.
- Tak, to on. Tylko tego nie zepsuj, proszę - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Zgoda, nie powiem mu - jego twarz spoważniała,- ale ty też w nic go nie wpakujesz. - Ja również przyjęłam poważną minę.
- Umowa stoi. Choć i tak będę go podglądać.
- Zgoda - powiedział, po czym po prostu znikł. Wróciłam do patrzenia na niego. O mało nie zemdlałam kiedy zobaczyłam, że to Freddie przygląda mi się za krzaków.
- Wyjdź, maluchu - uśmiechnęłam się do niego. - Po co się ukrywać?
- Kim pani jest? - powiedział trochę wystraszony.
- Ja? - próbowałam udawać zdziwienie. - Jestem Herą, albo Junoną.
- Więc pani Hero....-zaczął.
-Nie, nie, nie, mów do mnie ,,mamo'' - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Jesteś moją mamą? - oczy mu rozbłysły, tak samo jak u jego ojca.
- Jestem boginią rodziny, skarbie - nie mogłam powiedzieć mu prawdy. - Jestem matką wszystkich herosów.
- Och - westchnął, - szkoda. - jego oczy przygasły. To tak jakbym wbiła mu nóż w serce.
- Ale gwarantuje ci, że kiedyś odnajdziesz rodzinę - pocieszyłam go.
- Naprawdę? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- Tak, skarbie, będziesz mieć piękną żonę i córeczkę - pocałowałam go w czoło. - A teraz muszę uciekać. - pogłaskałam go po główce.
- Przyjdziesz tu jeszcze kiedyś mamo? - szybko zapytał jakby bał się, że zniknę.
- Pewnie, że tak - odwróciłam się w stronę lasu.  - Nie będziesz wiedział kiedy, ani gdzie, ale pamiętaj: jeszcze mnie zobaczysz. - po czym znikłam i wróciłam na Olimp. Tak po prostu go zostawiłam samego. Nie, nie samego. Dałam mu nadzieję, nadzieję na szczęście i miłość. Od tej chwili zrobię wszystko żeby on cieszył się tym szczęściem. Oto moja misja.
                                                            ***
    Siedziałam na dziedzińcu. Nie wiem czemu, ale lubię to miejsce. Jest takie ciche i spokojne. Dziedziniec to plac w kształcie kwadratu, wyłożony szklanymi płytkami. Są tu trzy ławeczki i tyle.  Żadnych ozdóbek i innych niepotrzebnych pierdół.
Nagle ktoś usiadł koło mnie. To on. Przyszedł choć to nie jego bajka.
- Wszystko będzie dobrze jeśli mu nie powiesz - wyszeptał mi do ucha.
- Za późno. Powiedziałam - odpowiedziałam równie cicho. Wstał, i poszedł przed siebie.
- A więc znowu mnie zostawiasz!? - wrzasnęłam.
- Tak, zostawiam - odpowiedział bez czułości.
- A co z Freddie'm? Jak myślisz co się stanie kiedy się dowie? - wykrzyczałam swoje obawy.
- Wtedy będzie dumny, że jest synem Ra.


                                      I Jak? Mam nadzieję, że się podoba  :*
                                               Komentujcie proszę.
                                                    i zmieniam podpis pa Hewciu. Witaj Lisko (tak Wiki, tak)
                                                       Liska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz